Forum  Strona Główna
Poezja dla ciebie.


Tryptyk s-f z lekka humorystyczny (Epizod 3)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Pisanina
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Błażej Jacek Klajza
Gość





 PostWysłany: Wto 11:58, 21 Lip 2009    Temat postu: Tryptyk s-f z lekka humorystyczny (Epizod 3) Back to top

Tryptyk s-f z lekka humorystyczny

(Epizod 3)

Coś




Dziwnym trafem - bo trzeba przyznać, że Borsukowa siedząca na ławce i nerwowo przeplatająca mackami, to naprawdę dziwny traf - przechodził koło Borsukowej, Metody.

- O witam szanownej Pani - powiedział uprzejmie, a pomyślał: ' Co ta szmata tu robi?'

- A nic, nic panie genetyk. Nic ciekawego .Chociaż... - zawahała się przez chwilę - Chociaż może pan coś poradzi. Otóż, wlazł do domu i nie chce wyjść.

Metody zdziwił się niezmiernie, aż mu czułki zwiotczały. Oto Borsukowa pierwszy raz od niepamiętnych czasów prosi go o radę. Ba, nawet pomoc.

- Co wlazło? - zapytał od niechcenia, niby przypadkiem.

- No właśnie nie wiem. Małe to to cholerstwo, żreć nie chce, piszczy i obsrywa całe mieszkanie. A ja już młoda nie jestem, ledwo śluz mogę pościerać - rzuciła z żalem.

Potem znów zaczęła manipulować mackami w okolicy gdzie powinna się znajdować głowa.

- Cholerstwo, powiada pani? No to zobaczmy to cos, może to być nader interesujące.- powiedział z wyraźnym zainteresowaniem genetyk, i wziąwszy Borsukową pod mackę poszli do jej mieszkania. Oczywiście poszli to mało powiedziane, tak jakoś przesuwali się, jakby płynęli w powietrzu.



_ Bi, pi,pipipi,biiiiiiiiiiiiiiiiiiiii - zapiszczało to coś, kiedy otworzyły się drzwi wejściowe i szybciutko przemieściło się pod szafę.

- Znów nasrałeś, ty coś? - zawrzeszczała Borsukowa.

- Ależ pani droga...? - zaprotestował Metody - Tak nie można. Może ono się boi?

- A co mnie to kurwa jasna obchodzi - wściekała się Borsukowa, rozchlapując przy tym po całym mieszkaniu śluz i tłukąc co popadnie swoimi mackami - Całe mieszkanie zasrane. Śmierdzi jak u Mańki w kiblu. Co to do nędzy, u mnie jakiś przytułek jest dla chuj wie czego? Nie mam ochoty ciągle sprzątać po tym cholerstwie!

Szybko złapała miotłę i dawaj nią pod szafa zamiata. A biedne coś, mało zapewne myśląc co robi, cap zębiskami wiedźmę za nożną mackę, aż się krew polała. No to się Borsukowa teraz wściekła, tak już na poważnie,

- Ja ci kurwa dam ty nędzny pomiocie chuj wie czego! - wrzeszczała - Ja ci nogi z dupy powyrywam! Ścierwo się przypałętało, a teraz gryzie !

Metody stał bezradnie i przyglądał się tej scenie ze stoickim spokojem. Lepiej było się nie odzywać dopóki Borsukowa nie ochłonie. Z resztą, nie miał nawet najmniejszej ochoty się wtrącać, ponieważ widok budził zgrozę. Małe coś z wielkimi zębiskami kłapiącymi koło macek Borsukowej i sama Borsukowa wymachująca miotłą i wszystkimi kończynopodobnymi wypustkami, przesuwająca się po całym mieszkaniu, rozwalająca co się da, to naprawdę zgroza, żeby nie powiedzieć śmiertelne niebezpieczeństwo.

- Dość tego!!! - krzyknął Metody, aż Borsukowej miotła z macki wypadła - Miałem chyba ci do kurwy nędzy pomóc! No nie!

- No niby tak. - odparła jeszcze nieco zdezorientowana.

Tymczasem małe coś znów uciekło pod szafę. Nie piszczało już, tylko tak jakoś dziwnie się trzęsło, że aż ściany drżały.

- Musi pani zrozumieć, że to coś się cholernie boi - zaczął mówić Metody - Niestety nie wiem co to jest i skąd przyszło, ale przy odrobinie cierpliwości zapewne uda się nam to złapać, a wtedy wezmę do swojego laboratorium i przebadam.

Borsukowa spojrzała się na genetyka i ze zrozumieniem dodała:

- Tak? A jak?

- Nie rozumiem pani. - odpowiedział

- No bo jak chcesz to pan złapać?- podniesionym głosem zaczęła Borsukowa - No jak na wędkę i robaka? Czy może przez łeb siekierką i już będzie ciałko zasrańca do przebadania?

- Nie no pani to ma pomysły. Idę się przejść i przemyśleć cała sprawę. A pani niech nawet nie tyka tego coś, nawet jak znowu by chciało się ... chciało by nabrudzić. - powiedział Metody i poszedł na spacer ulicami miasteczka, aby przemyśleć sprawę.

Wychodząc, usłyszał jeszcze za sobą rumor rozwalających się mebli u Borsukowej i jej nieartykułowane wrzaski.

- Ja pierdolę - pomyślał - Co za niereformowalna baba. I poszedł myśleć.



Małe miasteczko gdzieś na zabitym dechami zadupiu. Metody, jak zwykle posiniaczony od kamieni rzucanych przez dzieciaki, już drugą dobę krąży po ulicach i zastanawia się jak złapać coś. Przechodząc koło apteki wpadł na pomysł, że może Ania coś poradzi na ten problem, więc nie myśląc już za bardzo, wszedł i od razu spytał się Ani, która jak zwykle dzieliła swoje ciało na mniejsze kawałeczki i pakowała je w foliowe samozamykające się torebki.

- Kurwa. Anka mam problem niemiłosierny.

- Wal - odbąknęła i dalej się szatkowała jak kapusta tasakiem do mięsa.

- Widzisz, Borsukowa ma coś..- nie dokończył bo w tym momencie do apteki wszedł Józek.

- Taa. - westchnęła Ania - Borsukowa ma zawsze coś, ale z głową chyba.

- Borsukowa i głowa ? Bardzo interesujące? - stwierdził Józek i w tym samym czasie zapłacił za połknięta właśnie część Anki.

- No ma w domu takie coś, co ja nie wiem co, to jest i to cos gryzie, a Borsukowa przy okazji cały dom se zdemoluje - jednym tchem powiedział Metody .

- No to zastrzel - skwitował Józek

- No co ty ? Nawet nie wiem co to jest ? Tak zwyczajnie zastrzelić? - Metody poczuł się urażony ignorancją Józka.

- Nie to coś, tylko Borsukową. - Józek uśmiechnął się i jeszcze dodał - I zwierzątko będzie miało spokój, a i my jako społeczność miejska, pozbędziemy się niechcianego chwastu .

Metody szeroko otworzył otwór gębowy, wypuścił powietrze i powiedział stanowczo:

- I to jest jedyne rozwiązanie. Idę do domu po dubeltówkę.

- Taa. Zastrzel i zadzwoń po adwokata od razu, może się uda wybronić ciebie w sądzie .Będziesz miał okoliczności łagodzące. Obrona cosia przed rozwścieczoną Borsukową.- dodała Anka .



Mańka i Mariola jak zwykle paliły papieroski na ławeczce pod domem. Jak zwykle też, obserwowały co i jak się dzieje w mieście. No, informacja to podstawa.

- Gdzie leziesz jełopie z tą strzelba? - Prawie równocześnie zapytały Metodego

- A do Borsukowej. Mam sprawę do załatwienia. - odpowiedział pośpiesznie.

- Mańka !! Kurwa, do domu bo mi się chce!!!- zawył z okna na Mańkę jej chłop.

-Dobra już lezę. - krzyknęła i dodała do Metodego - Zabić idziesz czy co?- i szybciutko wspięła się po ścianie do domu.

- Tez mi ...- skomentowała Mariola, wstała z ławki i skierowała się w stronę sklepu monopolowego - Idę się uchlać z tego wszystkiego.





Niczym James Bond, Metody wywalił drzwi od mieszkania Borsukowej i już miał przeładować strzelbę i wycelować w jej rozwścieczoną postać, gdy we drzwiach stanęła mała postać .Była to Edytka.

- Dzień dobry ciociu.- przywitała się grzecznie - Dzień dobry panu. Ciociu przyszłam cię odwiedzić i zapytać się o coś?

- No słucham cię Edyto - odpowiedziała Borsukowa dość miłym głosem. Widać się trochę uspokoiła.

- Chciałam się dowiedzieć, jak ci się podoba szczeniaczek, którego ci przyniosłam przedwczoraj, bo tak sobie pomyślałam, że sama mieszkasz, to ci się jakieś towarzystwo by przydało?

Metody, a wraz z nim Borsukowa zmienili kolor na pomarańczowy, potem na zielony i jeszcze na śliwkowy, wciągnęli powietrze i aż siedli z wrażenia na czymś, co może przypominać tyłek. Po chwili jednak, Metody zapytał się Edytki:

- Skąd masz tego pieska? Bo to piesek prawda?

- A pałętał się sam, taki nieszczęśliwy koło pana domu więc go przygarnęłam i przyniosłam tutaj.

- O kurwa mać! - wrzasnął Metody - Rozmnożyły się ! Ja pierdolę! Trzeba lecieć do burmistrza żeby zarządził ewakuację.!!

- To co to jest ? - zapytała się Borsukowa.

- Nie wiem, ale kurewsko lubi żreć .Bez opamiętania. - odpowiedział Metody i pobiegł jak najszybciej umiał do burmistrza . Oczywiście nie omieszkał po drodze pożreć kolejnego gówniarza rzucającego w niego kamieniami.


Małe miasteczko gdzieś na zabitym dechami zadupiu. Wrzeszczące dzieciaki, mały ruch...No właśnie, jaki ruch? Jakie dzieciaki?
 
Kamil Rousseau
Laureat


Dołączył: 09 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Śro 8:07, 22 Lip 2009    Temat postu: Back to top

Przeczytałem 1,2 i 3 in tu odniosę sie do wszystkich.
Zaciekawił ciąg tryptyków. Ciekawie i sprawnie napisane- żonglerka tematem dobra, humorystycznie potrafi utrzymywać czytelnika w ciągu czytania...no może- jak dla mnie- rozwiązanie z cosiem jakby mało efektowne (spodziewałem sie większej bomby) ale...moze i dobrze że zakończenie takie burczymuchowskie :)
Jest wg mnie kilka miejsc do drobnych poprawek technicznych np:

w ep1

a."gdzie mieszkał od niespełna kilku lat" - pozbyłbym sie niespełna

b. "mańka z Mariolą siedzą na ławce i ćmią pacierosika" - ćmienie bardziej kojarzy sie z fajką a nie z papierosem - tym bardziej z papierosikiem (zdrobnienie - zreszta wg mnie nie jest potrzebne)

itd

ale to wszystko drobiazgi

beatka
 
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Pisanina Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach